wtorek, 21 stycznia 2014

Ile trzeba czekać na rezultaty?

Pytanie "po jakim czasie zobaczę efekty" spędza sen z powiek 99% odchudzających się. Chyba najbardziej utartym przekonaniem o prawidłowym chudnięcia jest 1-1,5 kg tygodniowo. 

Chcecie mojej szczerej opinii? Ten, kto pierwszy wypowiedział te słowa powinien spłonąć na stosie.


Podejmowałam próby odchudzania chyba milion razy, za każdym razem wierząc w ten głupi kilogram. Za każdym razem ważyłam się mając nadzieję, że wskazówka nareszcie ruszy w odpowiednią stronę. Oczywiście brałam sobie do serca te wszystkie rady typu ważenie raz w tygodniu, na tej samej wadze, w tych samych majtkach i gumce do włosów.... (żeby przypadkiem nic nie zakłóciło tego precyzyjnego pomiaru). I wiecie co? Nigdy, przenigdy nie osiągnęłam takiego wyniku. Nie muszę chyba tłumaczyć jak frustrujące było te 10 sekund. Kiedy widziałam na wadze różnicę 0,0-0,5 kg serio, odechciewało mi się wszystkiego. Kolejny tydzień - teraz na pewno będzie lepiej. Po trzecim rzucałam to wszystko i sięgałam po czekoladę. Ktoś może powiedzieć, że te 1,5 kg to przecież maksymalny spadek wagi, a każdy reaguje inaczej.

Teraz to wiem, ale wtedy, zapatrzona jak cielę we wszystkie porady rodem z warzywniaka, nie dopuszczałam do głosu zdrowego rozsądku. 

Prawda jest taka, że jeżeli podejmowałaś próbę odchudzania już kilka razy, a każda z nich kończyła się fiaskiem mimo ogromnej motywacji, to nigdy nie zaczniesz od spektakularnego spadku wagi i takim założeniem podkopujesz się na starcie. To może zabrzmieć brutalnie, ale połowa z nas nie umie się odchudzać! Nie zrozumcie mnie źle, w teorii wszystkie jesteśmy mistrzyniami, ale kiedy nasz genialny plan zaczynamy wcielać w życie okazuje się, że nie wszystko idzie jak po maśle. A brak szybkich rezultatów może okazać się głównym sabotażystą całego procesu. 

Ale wróćmy do mnie. Tym razem postawiłam sobie całkiem inny cel. Zamiast standardowego: "schudnę dwieście kilogramów do marca", postawiłam sobie za cel, że będę biegać do momentu aż dam radę przebiec 10 km. Póki co idzie całkiem nieźle. Wcześniej zaczęłam też codzienne przysiady i kilka innych ćwiczeń, ale mój główny cel dotyczy tylko biegania. Oczywiście jem też trochę lepiej, choć oczywiście nie znaczy to, że żyję o sałacie i wodzie. Skąd wiem, że to lepsze niż czekanie na spadek kilogramów? Stąd, że spodnie wiszą mi na tyłku, a kiedy przyjechałam do rodziny, wszyscy zgodnie stwierdzili, że lepiej wyglądam. Zadowolona pobiegłam na wagę i wiecie co? Po miesiącu wynik godny mistrza: -1 (słownie: jeden) kilogram. Nie wiem co wy zrobilibyście na moim miejscu. Ja cały dzień spędziłam na leżeniu i obżeraniu się. Jednym słowem - stary bodziec, stara reakcja. Na szczęście szybko wróciłam po rozum do głowy i przez najbliższy rok nie staję na wadze! Mam gdzieś czy odchudzanie zajmie mi dwa miesiące czy dwa lata. Przecież moim celem jest lepsze życie, a nie zrzucenie kilku kilogramów i powrót na stare tory.

Podsumowując i odpowiadając na pytanie z nagłówka: na rezultaty wagowe nie należy czekać w ogóle. Skup się na robocie, a reszta prędzej czy później sama przyjdzie. Jeżeli jednak musisz przygotuj się na najgorsze, a jeśli efekty będą lepsze od oczekiwanych - ciesz się nimi i idź naprzód!

1 komentarz:

  1. Ludzie są tak mega niecierpliwi- pakują w siebie najgorsze żarcie, po czym chcę, żeby się ulotniło w trybie natychmiastowym xD Najlepiej jest zdrowo się odżywiać i znaleźć jakąś regularna formę aktywności, która nam sprawia radość... np. rower lub rolki, wtedy rezultaty przyjdą same, nawet nie zauważyy kiedy ;)

    OdpowiedzUsuń

Chętnie poznam Twoją opinię!